homoEDUpl's channel
httpwwwhomoseksualizmedupl fan page

świadectwa ex-gejów

geje

15 miesięcy w 'Passze'... Chyba to najwyższy czas, by dać świadectwo, czy droga, którą idziemy ma jakiś sens i czy gdzieś po tylu miesiącach ciężkiej walki ten upragniony szczyt, który nazywamy K2, pojawia się na horyzoncie. Otóż nie tylko, że się pojawił, ale jest bardzo blisko!!! :)

Oczekiwania a realna praca w grupie wsparcia

Najtrudniejszy był pierwszy etap - wejście do 'Paschy'. Kiedy zobaczyłem tych wszystkich, nieufnych i nieskorych do otwarcia chłopaków w Różanymstoku dwa lata temu. Kiedy zobaczyłem, że nie jest to grupa, w której będą mnie pieścić i użalać się nade mną - a wydawało mi się, że tak powinno być, bo przecież już tyle wycierpiałem, że należy mi się odrobina współczucia i zainteresowania.

Rzeczywistość okazała się inna. W czasie tamtych rekolekcji zobaczyłem, że jeżeli potrzebuję relacji to muszę o nie poprosić, że jeżeli potrzebuję wsparcia i przyjaźni to muszę wyciągnąć rękę. Jeżeli oczekuje otwarcia ze strony drugiego człowieka to najpierw ja muszę otworzyć siebie.

Dlaczego warto włożyć wysiłek?

Wiem, że wielu z nas oczekuje, że przychodząc do grupy, wszyscy przyjmą nas z otwartymi rękami, wybiegną nam na spotkanie i ze zrozumieniem będą współczuli naszej doli. Takie też było moje oczekiwanie i dlatego w tym miejscu chcę jeszcze raz podziękować im za to, że pozwolili mi na trud tworzenia relacji z nimi, pozwolili mi na trud wychodzenia ze swojego małego świata i pokonywania swojego lęku przed odrzuceniem.

Dzisiaj jestem im wdzięczny, że nie wyszli do mnie pierwsi!!! To był pierwszy sukces - pokonanie siebie. I od tego momentu wiedziałem, że jeśli chcę zdobyć swój cel, to muszę włożyć w to maks swoich możliwości.

To zabrzmi niewiarygodnie, ale od tego dnia robiłem wszystko na przekór sobie. Czułem się jak szpieg, śledziłem wszystkie momenty każdego dnia, w których odzywał się mój lęk, a kiedy taki moment znalazłem, to zawsze zadawałem sobie gwałt, łamałem siebie.

To przejawiało się w tysiącu szczegółów. Nie były to wielkie czyny (choć i takich nie brakowało), ale czuję, że najwięcej dało mi to pokonywanie siebie w drobnostkach. Np. kiedy miałem z kimś się skontaktować to zamiast wysyłać smsa (co jest banalnie proste) to zmuszałem się do telefonu i rozmowy.

Może to wydaje się wam głupie, ale w tamtym czasie przed każdym telefonem, przed każdą rozmową, szczególnie z mężczyznami, ja przeżywałem katorgi, miałem bóle wszystkich części ciała, serce waliło mi jak młot, nie mówiąc już o bezsenności. A od tamtego momentu już sobie nie pozwalałem na taką ucieczkę - czasami cały dzień odwlekałem telefon, ale z dnia na dzień było łatwiej. Potem zamiast dzwonić, to zacząłem spotykać się, żeby coś przekazać itd.

Zacząłem robić to, czego zawsze się bałem. Trudno jest mi teraz znaleźć konkretne przykłady, ale postawa moja była taka - jak coś wzbudzało mój lęk to to robiłem. Może banalne. Ale gdybym miał dzisiaj w jednym zdaniu powiedzieć, co jest kluczem do odzyskiwania pełni męskości, to bym powiedział - pełna determinacja i brak jakichkolwiek kompromisów z własnym lękiem. To tyle jeśli chodzi o relacje z drugim człowiekiem. Ten proces trwa oczywiście cały czas. Codziennie pojawiają się nowe wyzwania.

To był ostatni gwizdek

Jeśli chodzi o skłonności homoseksualne - tutaj też byłem bezkompromisowy. W jednym dniu (w dniu wstąpienia do 'Paschy') odciąłem się od wszystkiego, co w jakimkolwiek stopniu przypominało mi o moich skłonnościach. Wyprowadziłem się z domu (miałem to szczęście, że stać mnie było na samodzielne życie), w mojej kawalerce nie zainstalowałem internetu, telewizji itp.

Nie zgrywałem bohatera, wiedziałem, że jestem za słaby, by co wieczór zmagać się z tymi pokusami. A byłem maksymalnie uzależniony od pornografii, w zasadzie przed wstąpieniem do 'Paschy' to każdy wieczór do 4 nad ranem spędzałem przy komputerze. Po roku takiego 'nocnego' życia byłem gotowy puścić się z każdym i byle gdzie. Na szczęście w porę pojawiła się 'Pascha'.

Gdy patrzę na to dzisiaj to wiem, że to był ostatni gwizdek. I kiedy zdecydowałem się na 'Paschę' to położyłem wszystko na jednej szali, zniechęcony tysiącem razy kiedy sam próbowałem sobie z tym poradzić i wciąż nie wychodziło, wtedy postanowiłem spróbować jeszcze raz, ale już nie sam, tylko z 'Paschą'.

Zmiana z 'Paschą'

Po kilku miesiącach w 'Passze', kiedy zaczynają się pojawiać pytania - co w moim życiu jest rzeczywiście moje, a co tylko pozorne - zaryzykowałem w relacji z Bogiem. Jak obserwuję nas w 'Passze', to widzę, że wielu z nas lubi niezliczone modlitwy, praktyki, brewiarze, różańce, codzienne eucharystie, wspólnoty itp. Ja w pewnym momencie chciałem się przekonać, na ile moja wiara wynika z prawdziwej potrzeby i relacji z Bogiem, a na ile jest ucieczką przed światem.

W jednym momencie odrzuciłem wszystkie swoje religijne praktyki. Zrezygnowałem z brewiarza (a odmawiałem wszystkie części), z codziennej eucharystii, codziennego różańca, adoracji a nawet z porannej i wieczornej modlitwy. Nie odpuściłem tylko sobie codziennej medytacji z Pismem św., bo ta modlitwa dawała mi prawdziwy odpoczynek. Tak żyłem trzy miesiące. I stał się cud... Kiedy po tych miesiącach stanąłem znowu do modlitwy to pierwsze co zobaczyłem to uśmiech Boga.

Nie miałem żadnej wizji :) ale czułem, że Bóg się do mnie uśmiecha. W tym momencie zrozumiałem, że Bóg kocha mnie rzeczywiście bez-warunkowo. Że kocha mnie bez tysiąca praktyk, po prostu kocha mnie, bo jestem. Wtedy zacząłem powracać powoli do modlitwy, do eucharystii, różańca itp. To, co się zmieniło, to fakt, że teraz te modlitwy były MOJE, JA ich potrzebowałem. Przestałem Bogu płacić za miłość tysiącem modlitw, bo zobaczyłem, że On mnie kocha i bez nich.

Naprawa relacji z ojcem

Dalej przyszedł czas na relacje z ojcem - tutaj znowu królowała zasada - 'zero kompromisu' - zadawałem sobie gwałt za każdym razem kiedy zmuszałem się do kontaktu z nim. Na przekór mojej niechęci zacząłem z nim przesiadywać, oglądać tv, w końcu zaczęliśmy rozmawiać, kilka razy do niego zadzwoniłem i tak się to kręci do dzisiaj.

Powtórzę się, ale jest to najlepszy dowód zmiany - mój tata wziął sobie darmowe minuty do mnie i czasami wydzwania od tak, żeby pogadać :))) Zawdzięczam to głównie terapii, na której mój tata z terrorysty stał się ofiarą w moich oczach. Mężczyzną, któremu też odebrano męskość.

Prawdą jest, że mój tata w pewnym momencie mojego życia ze mnie zrezygnował, jakby oddał mnie matce - dzisiaj mogę być dumny z tego, że ja z niego nie zrezygnowałem i zawalczyłem o nas. Widzę niezwykłą rzecz, że im on jest mi bliższy, tym bardziej czuję się mężczyzną. Tydzień temu, mój tata, chciałoby się powiedzieć 'wyrzucił mnie z domu'.

Powiedział, że zawsze mogę liczyć na jego pomoc, ale w rodzinnym domu już nie ma miejsca dla mnie. Było to tak 'cholernie' bolesne, że dwa dni nie mogłem do siebie dojść. Ale potem zobaczyłem to wszystko innymi oczami ? mój tata uznał we mnie prawdziwego mężczyznę. Już w jego oczach nie jestem dzieckiem. Poczułem się tak, jakby tata spakował wszystkie moje rzeczy, wyprowadził przed drzwi, pokazał ten świat na zewnątrz i powiedział - jesteś gotowy, by stworzyć swój dom, by stworzyć swoje życie, dasz sobie radę, jesteś silny, jesteś MĘŻCZYZNĄ.

Kryzysy

Rok w 'Passze', to nie tylko rok sukcesów. Przeżyłem bardzo trudne chwile zwątpienia. Mniej więcej w połowie drogi omal nie zaprzepaściłem wywalczonego roku czystości, kiedy w domu rodziców z mojego pokoju zrobiono sobie 'śmietnik' na wszystkie niepotrzebne rzeczy. Każdy wrzucał tam co chciał - idealny obraz mnie w domu. Potem w grudniu przyszła totalna regresja. Pobyt w domu na święta skończył się powrotem do starych schematów, do pornografii, w końcu do samogwałtu.

Miałem wrażenie, że rok minął a ja stoję w miejscu. Że cały rok terapii, ogromnego wysiłku (bo kto chodzi na terapię ten wie, że to czasami żadna przyjemność), cały rok walki i NIC - wszystko bez zmian. Po dwóch tygodniach takiego marazmu, postanowiłem 'wstać'. Dziś za ten czas dziękuję, bo dzięki niemu pozbyłem się lęku przed upadkiem.

Mój cel stał się bardziej realny - już nie chcę być mężczyzną, który nigdy nie upadnie, ale mężczyzną, który zawsze wstaje. Może to kolejny banał - ale dla mnie męskość to nie 'nie-upadać', ale po upadku zawsze wstawać.

Dziewczyny?

Nie mógłbym skończyć świadectwa nie wspominając o kobietach :))) Pewnie nie tylko faceci będą czytać te świadectwa, no więc nie będę wchodził w "anatomiczno-fizjologiczne" szczegóły :))) powiem tylko tyle, że WSZYSTKO gra. W tym roku już niejednej nocy nie przespałem myśląc o płci pięknej :) Fakt ? nie podniecają mnie panienki z nocnych klubów, ale prawdziwa "kobiecość" TAK!

Mógłbym tak pisać jeszcze długo - przede wszystkim o tych, którym tyle zawdzięczam. Zmilczałem tutaj zupełnie rolę wsparcia jakiego doświadczyłem wśród chłopaków - a bez tych towarzyszy drogi nieraz bym zrezygnował. Pierwszym największym darem 'Paschy' jest odkrywana męskość, to że bycie mężczyzną mnie zachwyca ale DRUGIM DAREM jest to, że nie jestem sam - i wiem, że już nie będę. Nie boję się powiedzieć, że 'Pascha' dała mi przyjaciół i wciąż daje nowych!!!

Kacper

świadectwo pochodzi z grupy Pascha